W tym dziale chwaliłam się kiedyś swoim wyrobem ręcznym (okej, to źle zabrzmiało).
Po raz kolejny zjawiam się ze swoim dziełem, tym razem natury klawiaturowo-zero-jedynkowej. Miałam ci ja pomysł, więc pisałam go przez pięć lat do szuflady. Po tym czasie stwierdziłam że prawie 200 stron gotowej książki żal zostawiać na Google Drive, tylko miejsce zabiera na obrazki z nie do końca ubraną DiVą treści natury naukowej. Jako że rynek polski jest średni, wydanie książki kosztuje około 10k, a ja tyle patyków to jedynie w parku widziałam, stwierdziłam że przydałby się jakiś inny sposób na wydanie mego dzieła (np. crowdfunding). No ale takie wynalazki są po ANGIELSKU (ta-da-da-dam), Patreony i inne dziwne twory. Więc jak dobra cebula zabrałam się w te pędy za tłumaczenie swojego he-he dzieła. Może nawet uda mi się dobrnąć do końca tworzenia profilu, póki co gdzieś tam sobie tkwi w czasoprzestrzeni. Pewnie pije herbatkę z Doktorem (Dziesiątym oczywiście).
Obecnie utknęłam w rozdziale trzecim, ale powoli prę do przodu. Jeśli będą jacyś chętni do stracenia czasu przeczytania tego jakże wspaniałego dzieła (no King wymięka przy tym, a z Lema można perpetuum mobile zrobić) to zapraszam, link poniżej.
Achtung, tłumaczenie może zawierać błędy natury ortograficzno-stylistycznej, jako że mój angielski jest tylko na poziomie B2. Wstyd się przyznawać 😊
*ten duży przycisk prowadzi do treści, jakbyście się na stronie zgubili